wtorek, 27 listopada 2012

Chapter 2



Key P.O.V
Jeszcze jedno szybkie spojrzenie na zegarek. 7:02. Pora wstawac. Powoli zsunąłem się z łóżka, cały obolały. Dzisiejszej nocy nie mogę uznac za udaną. Nie wyspałem się. Poczłapałem do małej łazienki na korytarzu. Znajdowałem się aktualnie w małym domku znajomych moich rodziców. Rodziców, których już nigdy nie zobaczę. Moje oczy zwilgotniały. Starłem pojedynczą łzę kantem dłoni. Muszę byc silny. Właśnie taki mój ojciec chciał, żebym był. Zapaliłem światło. Jasnośc żarówki mnie oślepiła, powoli otwarłem oczy i spojrzałem na swoją twarz w lustrze. Pięknie. Po prostu wspaniale. Wyglądam fenomenalnie! Zaśmiałem się ironicznie do mojego odbicia w lustrze. Postac po tamtej stronie miała podkrążone oczy, bladą twarz, na której widniał świeży, czerwony odcisk poduszki. Wydąłem swoje różowe usta. Dlaczego były aż tak różowe? I miękkie? Dlaczego jeszcze nikt nie miał do nich dostępu? Nikt nie mógł poczuc ich smaku? Ach, Kibum, przestań się nad sobą użalac. Kiedyś, w bardzo dalekiej przyszłości, na pewno znajdziesz miłośc swojego życia. Przecież w końcu wierzyłem w przeznaczenie. Uśmiechnąłem się do lustra. Mój sobowtór odwzajemnił ten słaby, ale trochę podnoszący na duchu grymas. Postanowiłem ubrac się w przylegające do ciała szare rurki i duży t-shirt z kolorowymi nadrukami. Wziąłem głęboki oddech. Czas na mnie. 

Narrator P.O.V
Chłopak ubrał czerwone trampki, wziął walizkę i wyszedł z domu, cichutko zamykając za sobą drzwi, nie chciał przecież obudzić swoich dobroczyńców, którzy przygarnęli go na tę jedną noc. Jeszcze raz głęboko odetchnął. I jeszcze raz, i znowu. Wyruszył w drogę. Po kilkunastu minutach doszedł do przystanku autobusowego, z którego czekał go krótki przejazd busem. Po upływie kwadransa dotarł do celu swojej podróży. Wysoka, przestronna budowla - internat, miał duże okna i był koloru jasno pomarańczowego.  Budynek szkolny stał kilka metrów dalej, niebieskie ściany idealnie komponowały się z trawą, która rosła dosłownie wszędzie. Ogromny, wystawny dziedziniec był pusty.

Key P.O.V
"Cholera" powiedziałem cicho do siebie. Spojrzałem na zegarek. Jest 7:45. Lekcje powinny zacząc się o 8, a tutaj ani żywej duszy? Obszedłem cały budynek dookoła. Okazało się, że jest tutaj nawet park, umiejscowiony na tyłach internatu. Stałem jak osłupiały dobre 10 minut, aż w końcu zobaczyłem w oddali jakąś sylwetkę zmierzającą w moją stronę. Ścisnąłem mocniej uchwyt walizki.  Kto to mógł byc, dlaczego miał na sobie garnitur? Przecież miało nie byc mundurków!? To jakiś uczeń? Zbliżał się w zawrotnym tempie. Nie wytrzymałem presji i spojrzałem zmieszany na swoje stopy. W ciągu kilku sekund przed białymi czubkami conversów zobaczyłem wizytowe, lśniące czarne buty. "Oj niedobrze.." 

Mr Junsu P.O.V
Stał tam, taki biedny, skulony, kurczowo trzymał walizkę, miałem ochotę mu pomóc, przytulic, pocieszyć. Zwiększyłem tempo. Znałem jego rodziców. W dzieciństwie mieszkaliśmy na tej samej ulicy. Przyjaźniliśmy się, mama Kibuma była moją najlepszą przyjaciółką, byliśmy nierozłączni.. później wyjechałem do innego miasta, kontakt się urwał. Aż tu nagle..

Flashback. ~ 
"P-pan Junsu?" - usłyszałem zapłakany głos w słuchawce. 
"Tak..?" - odpowiedziałem niepewnie.
"To.. to moja córka! Córeczka! Moja jedyna.. Coś się stało.. j-jakiś.. wypadek i.." - głośne szlochanie. 
"Ale co się stało? O czym Pani mówi?" 
"To Yuri... Yuri i jej mąż Wooyoung.. Zginęli. Z-zginęli!" 
Jaka Yuri? O co tej kobiecie chodzi? 
"Ehm.. Nie przypominam sobie żadnej Yuri, ani Wooyoung'a. Przykro mi." - chwila ciszy w słuchawce.
"Junnie, dobrze wiesz o czym mówię!" - zdębiałem. 
Tylko jedna osoba tak mnie nazywała jak byłem mały. Sama wymyśliła ten nick.. Mama.. mama... MAMA YURI! 
"O boże! Nie wierzę! Jak to, co, gdzie? Naprawdę?!" - nerwowo tarmosiłem kabel od telefonu.
Moja kochana Yuri, więc związała się z jej największym zauroczeniem z czasów szkolnych! Nic o tym nie wiedziałem.. Co ze mnie za przyjaciel.. Gdybym tylko mógł jakoś pomóc tym biednym ludziom! Pewnie leżą w szpitalu w bardzo ciężkim stanie, a ja nic na to.. nie, coś mogę. Odwiedzę ich! Odnowimy naszą przyjaź.. 
Mój szaleńczy natłok myśli przerwał grobowy głos w słuchawce - "Nie żyją Junnie. Oboje.. oboje nie żyją." 
"........." 
"J-junnie?" 
"Mhm?" - nic więcej nie zdołałem z siebie wydusic. 
"Musisz mi pomóc" - głos kobiety był pełen trwogi, ale brzmiał pewnie. Nie wiem jak to możliwe, ale tak było.



Spotkaliśmy się kilka dni później. Przyjechałem do matki Yuri, opowiedziała mi ze szczegółami wszystko, co wiedziała o wypadku. W pewnym momencie nerwowo spojrzała na zegarek, otarła łzy, wydmuchała nos w chusteczkę i powiedziała: "Za chwilę go poznasz" 
"Kogo?" - spytałem smutno i z lekkim podenerwowaniem. Chce mnie w takiej sytuacji zapoznawac z jakimś dzieciakiem urwanym z księżyca, może z domu dziecka? Adoptowała dziecko? Może Yuri i Wooyoung adoptowali synka? Byli bezpłodni? Kto to może byc? Jakiś luby od mamy Yuri?! W takim momencie? Kolejny natłok z każdym momentem coraz bardziej absurdalnych  myśli przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Wstałem z kanapy, pokój wypełniała niezręczna cisza, byłem ciekawy tego chłopca, a może mężczyzny. 
"Cześc babciu! Oooo... Dzień Dobry Panu!" - ukłonił mi się nisko. Widziałem przed sobą pochyloną sylwetkę młodego, 17-letniego chłopaka.Gdy już się wyprostował, oniemiałem. Te oczy, te różowe usta, kości policzkowe. Skąd ja to wszystko znałem? Łzy pociekły po moich policzkach. 
"Przepraszam..?" - powiedział zdezorientowany. "Zrobiłem coś nie tak?" - szepnął w stronę mamy Yuri. 
"Nie kochanie, wszystko w.." głęboki wdech "..w porządku." - uśmiechnęła się sztucznie. "Teraz będzie lepiej jeśli pójdziesz do siebie." 
"Okeey" - powiedział zdezorientowany, "Zawołaj mnie jak wrócą rodzice! Jestem ciekawy czy nasze zdjęcie wygrało!*" - w podskokach pognał na górę. Szczęśliwy z życia. Do czasu.. Będziemy musieli to wszystko zniszczyć. 
"Zawsze byłeś mądry.. Po Twojej minie widzę, że już wszystko wiesz.." - uśmiechnęła się smutno. 
Cisza.
"Tak." - odpowiedziałem zaraz po tym jak matka Yuri otwarła usta. "Przygarnę go do mojej szkoły, bądź o to spokojna, zapewnię mu wspaniałe dzieciństwo" Otarłem łzy, które nadal uporczywie spływały po moich policzkach. "Kiedy masz zamiar powiedzieć mu prawdę? O Twojej chorobie? O śmierci jego rodziców?" 
"Dziś wieczorem... Mam nadzieję, że.." - głos jej się załamał - "..nie mam pojęcia jak to przyjmie.. zawsze był takim radosnym dzieckiem, bez zmartwień.. a tu nagle taki ciężar padnie na jego liche ramionka.." - rozszlochała się na dobre. "..m-mój mały Kibum.." Kibum, więc tak Yuri nazwała swojego jedynego syna. Muszę mu pomóc. W takim stopniu w jakim potrafię. Gdy jego babcia go opuści*  zostanie sam na świecie.. Biedne dziecko.. Biedny Kibum...

End of Flashback.

Key P.O.V
Facet, którego skądś kojarzyłem zaczął mnie przytulac, ściskac i głaskac po głowie. Lekko, ale stanowczo odsunąłem się od niego. "Wujek Junnie" jak to przedstawiła mi go babcia. Tutejszy dyrektor. 

"Dzień dobry" - skłoniłem się nisko, jak to mam w zwyczaju. 

"Witaj, Kibum, witaj w Swoim nowym domu"

-----------------------------------------------------
*Jakie zdjęcie leżało pod poduszką Kibuma w Chapterze 1? No właśnie. Rodzice Kibuma wieźli je na na konkurs "Rodzina to skarb. Odkryj go.". Cudem ocalało w prawie doszczętnie spalonym samochodzie państwa Kim. 
*Jego babcia była chora na raka. Kilka dni po tym wydarzeniu (wyznanie Kibumowi prawdy o wypadku, śmierci jego rodziców, swojej chorobie) zmarła. 
-----------------------------------------------------

Hej Kochani! Miało być dłużej i ciekawiej, ale pod koniec Flashbacku wena mnie opuściła. T_T Koniec taki średni, trochę na siłę, ale damy radę. Mam cichą nadzieję, że się podobało i że ktokolwiek to czyta, haha. D: 

Kilka informacji, które mogą się przydac: 
  • jeśli zobaczysz taką gwiazdkę '*' w opowiadaniu to oznacza, że dany fragment jest dokładniej opisany/wytłumaczony na końcu 
  • Chapter > Rozdział
  • P.O.V > z angielskiego Point Of View czyli różne/te sane sytuacje, wydarzenia opisywane z różnych perspektyw, przez różne osoby
  • Flashback > opisywanie sytuacji, które miały miejsce w przeszłości
  • End of Flashback > koniec opisywania danej sytuacji z przeszłości

3 komentarze:

  1. Nie wiem jakim cudem tutaj nie ma żadnego komentarza. Cóż, przynajmniej mam zaszczyt być pierwszą :P
    Naprawdę dobrze napisane i świetnie się czyta. Wszystko jest przejrzyste i przemyślane. Świetne :)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem trzynastą obserwatorką ;_; coś się święci, będę mieć pecha ._.

    przyłączam się do stwierdzenia koleżanki powyżej - JAKIM CUDEM TU NIE MA KOMENTARZY ?? D:

    no nic, czytam dalej :3

    ~ Miyu <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Waaa ! Kocham <3 ! Zapowiada się świetnie (znaczy... nie w sensie śmierci.... -,- dobra, nie bierzcie mnie za psychopatkę, bo wiadomo o co mi chodzi !!! :)) . Zabieram się za czytanie następnych rozdziałów. ^^

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie . Chcę wiedzieć co sądzicie o tych wypocinach ! :3 :)