sytuacja z chapteru 7 oczami key'a.
Key P.O.V
Gapił się, ślinił na jej widok jak jakiś zboczeniec. To było chore, musiałem coś z tym zrobić. Ona złamie mu serce, porzuci go jak szmatę. Kurwa. Niebezpiecznie przyspieszył, muszę go powstrzy.. O NIE!
- Hej! Sun.. - podbiegłem do niego szybko i chwyciłem go za rękę. Boże. Jakie wspaniałe uczucie.
- Jonghyun, czekaj.. - wyszeptałem wciąż onieśmielony tym, że trzymałem go za rękę. Kurwakurwakurwa co teraz, ale się wkopałem. W gardle poczułem wielką gulę, którą próbowałem przełknąć - bez efektu.
- Czego chcesz?! - wysyczał. Coś we mnie pękło.
- Ehm.. - przygryzłem dolną wargę. Mocno. - Ona złamie Ci serce. Nie idź do niej. Znajdziesz kogoś lepszego.. - powiedziałem cicho trzęsącym się głosem.
- Co to w ogóle ma znaczyć? Kim ty dla mnie jesteś żeby mówic mi co mam robic?! - kolejna rysa w moim już i tak obolałym sercu. Ale.. Czy on nie ma przypadkiem racji?
- No właśnie sam nie wiem.. - wyrwało mi się, wypuściłem jego dłoń.
- Idź. - I odszedł. Stałem tam kilkanaście minut jak jakiś idiota. Miałem totalną, beznadziejną pustkę w głowie. Cisza, która panowała w moim umyśle była nie do zniesienia. Niemy krzyk.
- Hyung.. - usłyszałem cichy szept za sobą. Co to za głos?? Obróciłem się i zobaczyłem tego rudego z pokoju. - Tak, Taemin? - powiedziałem trzęsącym głosem. Dlaczego łkałem? Dotknąłem swojego policzka, był mokry. Płakałem?
- ... - nic nie powiedział tylko podszedł do mnie i mocno przytulił. - Hyung, nie płacz, wszystko będzie dobrze.. - głaskał mnie delikatnie po plecach. Hmmm... Gdy nie gwałcił się z Jinkim to całkiem miły z niego dzieciak..
- Ch-chodźmy stąd..
- Jasne - pociągnął mnie za sobą do naszego pokoju.
- Gdzie Jinki?
- Kto go tam wie - uśmiechnął się jakoś tak.. smutno? Spytam go o to później.
Cały wieczór przegadaliśmy o wszystkim i o niczym. Własnie tego dnia stał się moim najlepszym przyjacielem, mogłem mu zaufać, otworzyć się przed nim.
- Taeminnie? - zapytałem nieśmiało, strzelając palcami.
- Kibummie? - roześmiał się z naszych przesłodzonych zdrobnień.
- Jak to jest.. kochać faceta? - czułem jak staję się coraz bardziej czerwony...
- Normalnie - czy ten anieli uśmiech kiedyś znika z jego twarzy? - Jestem gejem i nie wstydzę się tego, dziewczyny.. hm.. zwracam uwagę na ładne i te sprawy, ale to faceci mnie pociągają.
- Kto.. Twoim pierwszym zauro.. Skąd.. Jak to się stało, że.. - poplątałem wszystko, ale on jakimś cudem zrozumiał.
- Właśnie Jinki. To moja pierwsza, wielka miłość, wiesz? Kiedy okazało się, że dzielę z nim pokój.. - zaśmiał się do swoich wspomnień - Za każdym razem gdy go widziałem chichotałem jak idiota, czerwieniłem się z byle powodu, dostawałem palpitacji serca gdy mnie przypadkiem musnął.. Po prostu paranoja!
- I.. kto zrobił pierwszy krok?
- On. Oczywiście. Usiadł pewnego razu bardzo blisko mnie na łóżku i zanim się zorientowałem zaczął namiętnie całować.. Odwzajemniłem to.. i jakoś dalej poszło. Ogólnie on jest bardzo w szkole lubiany i znany.. - westchnął gorzko.
- Tae..? Coś nie tak? - tak łatwo było go przejrzeć.
- Niee! - potrząsnął energicznie głową. - Wszystko w jak najlepszym porządku! Jest wspaniale! - Przewrócił się na brzuch i przykrył głowę poduszką. Zaczął chichotać, ale ta parodia szczerego śmiechu wkrótce przerodziła się w szlochanie. Oj, biedaku.. Położyłem się obok niego.
- Wyrzuć to z siebie - odgarnąłem kosmyk rudych włosów, który wpadał do jego zaczerwienionych oczu.
- Onew mnie zdradza - wyszeptał.
Oj... Szkoda mi się zrobiło biednego Tae... Jak Onew może zdradzać takiego kochanego Tae? Zapłaci mi za to... :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Onew D:
OdpowiedzUsuńOMO ;-----; Zły Onew oppa !
OdpowiedzUsuń