wtorek, 27 listopada 2012

Chapter 4



 Nie wiem co. Chcę, muszę, potrzebuję napisac następny rozdział, ale no. No weny brak. :c Próbuję się naładowac piosenką Stereo Total - "c'est la mort". Ciekawe czy to coś da! ^ _____ ^    --    Sunny P.O.V - Ahahahhahaha! Hihihihihihiihi.. HIHI! Hi! - chichotałam jak idiotka. Pewnie pomyślał, że jestem jakaś uszkodzona. -_- - Mnie też miło Cię poznac! - wyciągnął w moją stronę swoją rękę. Uścisnęłam ją, była taka miękka w dotyku, cała się rozpłynęłam. Ach. Te jego piękne oczy, czarne, lśniące włosy, różowe usta, które non stop się poruszały.. chwila! Poruszały się?! On coś mówił?! - A Ty? - Hihihi... -  czułam jak z każdą sekundą moja skóra przybierała coraz to ciemniejsze odcienie czerwieni..  - Okey, właśnie poznałem noonę, która nazywa się Hihihi! Wspaniale! - zaśmiał się krótko. - S-sunny. To znaczy wszyscy mówią do mnie Sunny, ale tak naprawdę nazywam się Lee Soon-Kyu. - zdobyłam się na lekki uśmiech, który - o dziwo! - odwzajemnił.    10 minutes later ~  - Naprawdę? Należysz do zespołu SNSD? Śpiewasz w nim wraz z ośmioma innymi noonami? Wow. - powiedział Kibum.  - Tak, tak i jeszcze raz tak. - odpowiedziałam. Chwila niezręcznej ciszy. Spojrzałam mu w oczy, wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, może chciał mi coś wyznać? A może po prostu jest nieśmiały i nie wie jak podtrzymywać rozmowę?    Key P.O.V Hm... Jakby jej tutaj subtelnie oznajmic, że muszę spadac, bo spóźnię się na spotkanie z wujkiem Junsem? Zmarszczyłem czoło. Z jednej strony się śpieszę, ale z drugiej nie chcę stracic mojej jedynej przyjaciółki w tym nowym, szarym świecie.  RING! RING! RING! RING! - Och - wyrwało jej się.  Spojrzała na ekran dotykowego telefonu, na którym wyświetlił się numer dzwoniącego. Zrobiła wielkie oczy. Czas wkroczyć do akcji, zostało mało czasu.  - Czy to coś ważnego, Sunny? - spytałem (teatralnie) smutniejąc.  - Och. - powtórzyła - Niestety tak, chyba będę musiała lecieć, nie gniewaj się! Na pewno się jeszcze spotkamy! - już, już chciała iść, zrobiła dwa kroki do przodu, ale nagle się zatrzymała.  - Może w ten weekend? Szkoła organizuje mały koncert, na którym zgadnij kto wystąpi? - SNSD. - odpowiedziałem pewnie.  - Tak! Czuj się zaproszony. Start: 20:00. Miejsce? Tutaj. - wskazała ręką park.  - Dobrze. Będę, dla Ciebie - uśmiechnąłem się najpiękniej jak potrafiłem.  - Ugh.. Okey.. T-to do zobaczenia, Kibum! - Pa! - pomachałem jej na pożegnanie.    Sunny. Ładna była. Przyjacielska, otwarta, widac było, że jej się podobam. Szkoda, że się w niej nie zakochałem, ale.. czy to nie byłoby za proste? I zdecydowanie zbyt romantyczne? - Ach ten brutalny świat - westchnąłem wchodząc do gabinetu dyrektora. - Witaj Kibum! Wyglądasz o wiele lepiej od naszego ostatniego spotkania! Promieniejesz. Mój drogi Junsu trochę wyolbrzymiał. Nie mogło się przecież aż tyle we mnie zmienic podczas tych 30 minut rozłąki.. Prawda? Przecież Sunny mi się nie podobała. To znaczy podobała mi się, ale.. ale nie było tej, jak to nazywają.. chemii? Tak, nie było chemii. A może powstaje ona dopiero w późniejszych etapach znajomości? Niech szlag trafi te wszystkie tanie romansidła, których zdecydowanie za dużo ostatnio oglądam.  - Jak się nazywa?  - Kto? - spytałem zaskoczony.  - Ta dziewczyna, jestem sercem tej szkoły, dowiaduję się o wszystkim.. w bardzo krótkim czasie - uśmiechnął się łobuzersko. Zobaczyłem latarkę na parapecie. Hmm.. Będę musiał na niego uważać..  - Sunny.  - Ach! Lee Sun-kyu! Dobra uczennica, wszechstronnie utalentowana. Śpiewa w zespole SNSD, tańc-.. - Wujku! Mogę się w końcu dowiedzieć z kim będę dzielił pokój? - powiedziałem cicho lekko się czerwieniąc. Po co opowiadał mi to wszystko o Sunny?! Oczekiwał czegoś? Niepotrzebnie mu o tym mówiłem.. Urgh.. - Zamieszkasz z Lee Jinkim i Lee Taeminem. To dobre chłopaki, nie powinno byc problemów. A jeśli coś by się działo to zawsze możesz na mnie liczyć.  - To zawsze mogę na Ciebie liczyć. - powiedzieliśmy jednocześnie. Już tyle razy powtarzał mi tę formułkę, starał się zastąpić mi rodziców.. co średnio mu się udawało.. ale doceniam jego starania. Uśmiechnąłem się smutno i jednym, zwinnym ruchem zgarnąłem klucz do pokoju z biurka, za którym siedział tutejszy dyrektor.    Stałem przed wąskimi, drewnianymi drzwiami, na których widniał numerek "7". Wsadziłem klucz do dziurki, wziąłem głęboki oddech i przekręciłem go. Zrobiłem kilka kroków do przodu, wszędzie panowała ciemnośc, tylko na końcu korytarza było widac smugę światła. "Tam są" - pomyślałem i udałem się w tamtym kierunku. Drzwi były otwarte, więc powoli, ale stanowczo wszedłem do pokoju, w którym !!!!!!!! W którym....!..? "Boże co to ma byc?!" - Boże, co to ma byc?! - wydarłem się, mój głos był wyższy niż zazwyczaj, więc ten odgłos, który z siebie wydałem zasługiwał na miano pisku, a nie krzyku. Na kanapie leżało dwóch facetów. FACETÓW. Jeden na drugim. W sensie, że facet nr 1 leżał na facecie nr 2. Całowali się. Namiętnie. Coś mnie skręciło w żołądku. Dziwne uczucie. Na mój widok, a raczej mój pisk przestali i teraz uparcie mi się przypatrywali. - Ekhm.. Nazywam się Kim Kibum i... - głęboki wdech -  i będę z wami od dziś dzielił to mieszkanie.. - uśmiechnąłem się niepewnie. Urgh.. Mogliby się łaskawie w końcu odezwac albo chociaż usiąść normalnie, a nie mizdżyc się ze sobą podczas mojej obecności.  - Lee Taemin - odpowiedział niższy, młodszy chłopak, który miał puszyste rude włosy i pucołowate policzki.  - Lee Jinki - powiedział potem wyższy, czarnowłosy koleś o radosnych, śmiejących się oczach.  - No! Formalności załatwione. - odezwał się Taemin uśmiechając się łobuzersko. Po czym.. po czym.. ZNOWU ZACZĘLI SIĘ CAŁOWAĆ. Żarliwie, z pasją. Byli parą? Na to wygląda. Wybiegłem z tego pokoju, za sobą słyszałem cichutki chichot chyba tego Jinkiego, który został nagle stłamszony - pewnie przez pocałunek Taemina. Boże. Wyleciałem na zewnątrz, oparłem się o zimną ścianę i gwałtownie zsunąłem się w dół. Teraz siedziałem na podłodze przed drzwiami mojego nowego mieszkanie, które dzieliłem z parą gejów. Chorechorechorechorechore! Ale na swój sposób fascynujące..  - Dlaczego ja? - jęknąłem.    - Też byś tak chciał, co? - uśmiechnął się sarkastycznie.   - O co Ci chodzi?! Kim Ty w ogóle jesteś?! - krzyknąłem zbulwersowany w stronę blondyna, który luzacko opierał się o ścianę, tę samą o którą ja się opierałem - siedząc.    Był blisko. Zbyt blisko.     ***

4 komentarze:

  1. Nie najlepiej się czyta, bo wszystko jest takie ... zlane. Przydałoby się pooddzielać. Byłoby znacznie wygodniej.
    OnTae? Fajny paring. Nie spodziewałam się go. Po za tym - tak ostro go przywitali? Bezwstydnicy... :P Świetny rozdział
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. 'W sensie, że facet nr 1 leżał na facecie nr 2.'
    mówiąc językiem potocznym - jebłam XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednak się myliłam ! Z heritage zmieniło się w yaoi *w* . Nie wiesz jak mi się mordka cieszyła na zdanie o nr. 1 i nr. 2. Hahaha.. :DD

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby do akcji wkroczył mój Dinuś?<3Bardzo fajnie się zapowiada:)Życze weny!!

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie . Chcę wiedzieć co sądzicie o tych wypocinach ! :3 :)